poniedziałek, czerwca 09, 2008

witamy w polsce...

14-latka, która jest w ciąży w wyniku gwałtu udała się do warszawskiego szpitala przy ul. Inflanckiej, by dokonać tam legalnej aborcji. Dziewczyna przybyła do szpitala w środę, a już na drugi dzień pojawił się w nim ksiądz i grupa antyaborcyjna związana z Radiem Maryja. Grupa sterroryzowała szpitalny personel, rozpoczęła także okupację sekretariatu szpitala - informuje Gazeta Wyborcza.
- Oni ją zaszczuli. Prócz księdza pojawili się także dziennikarze albo z Radia Maryja, albo z Telewizji Trwam. Gdybyśmy zrobili ten zabieg, moherowe berety by nas zjadły. - powiedziała gazecie jedna z pracownic szpitala. Do zabiegu nie doszło.

Gdy razem z matką wyszła ze szpitala, to krok w krok szły za nimi kobiety z organizacji pro-life - opowiadają działaczki Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, które pomagają dziewczynie. Matka zatrzymała radiowóz. Policja zabrała je na komisariat w Śródmieściu. Ale i tam dotarły działaczki obrony życia. - Kilka przeciwniczek aborcji oraz dwaj księża siedzieli w komisariacie, gdy trwało przesłuchanie - potwierdza kom. Marcin Szyndler, rzecznik prasowy komendanta stołecznego policji.
W międzyczasie do komisariatu na warszawskim Mokotowie wpłynęło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa polegającego na nakłanianiu małoletniej do przerwania ciąży. Złożył je przedstawiciel Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia. W Polsce kobieta może dokonać legalnej aborcji, m.in. gdy ciąża powstała w wyniku gwałtu, jeśli nie upłynęło więcej niż 12 tygodni od poczęcia. Dziewczyna zaś jest w 10. lub 11. tygodniu ciąży, mimo to prokuratura wszczęła postępowanie i przesłuchuje świadków.
- Dziewczyna i jej matka czują się zaszczute - mówi Wanda Nowicka. Podkreśla, że w Polsce zdarzają się problemy z przeprowadzeniem legalnych aborcji, ale z takimi szykanami do tej pory się nie spotkała. Zaczęło się to już wcześniej, w Lublinie, gdzie mieszka. Próbowała tam dokonać aborcji, ale dwa szpitale odmówiły. W jednym z nich podczas rozmowy dziewczyny i jej matki z ordynatorem nagle pojawił się ksiądz. Zaczął przekonywać nieletnią, że powinna urodzić. I od tego momentu zaczął się kolejny koszmar, dla dotkniętej gwałtem dziewczyny. Rozpoczęło się regularne nękanie - zaczęła dostawać SMS-y i telefony.
W dodatku matce 14-latki chcą odebrać prawa rodzicielskie, a sąd rodzinny zdecydował że do czasu zakończenia sprawy o umieszczeniu małoletniej w Pogotowiu Opiekuńczym w Lublinie. Jest to najprawdopodobniej wynikiem działań jednego z lokalnych księży.
(to z cia.bzzz.net a tu z feminoteki za gazetą...)

Agata z Lublina, która miała mieć przeprowadzoną aborcję w warszawskim szpitalu, nadal przebywa w pogotowiu opiekuńczym. Zabiegu nie wykonano. Sprawą zainteresowali się już politycy - czytamy w Gazecie Wyborczej.

O sprawie pisaliśmy w sobotniej "Gazecie". Dziewczyna z matką próbowały najpierw bezskutecznie przeprowadzić zabieg w dwóch lubelskich szpitalach. Warszawskich lekarzy pomogła znaleźć Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, do której zwróciła się matka ciężarnej.

W szkole Agaty dwa tygodnie temu rozeszła się informacja, że jest ona w ciąży i że ma mieć aborcję. Ktoś powiadomił policję. Funkcjonariusze rozmawiali z nauczycielami, którzy od matki Agaty wiedzieli o ciąży. I że ojcem jest jej rówieśnik. Matka miała też powiedzieć, że starać się będzie o dokument, który pozwoli na aborcję. - Jednak nauczyciel dziewczyny powiedział mi, że Agata chce urodzić - informuje nadkom. Andrzej Porczak, komendant III komisariatu w Lublinie.

Policja nabrała podejrzeń, że dziewczyna może być nakłaniana do przerwania ciąży wbrew jej woli, i zawiadomiła sąd rodzinny. Ten z urzędu wszczął sprawę o pozbawienie praw rodzicielskich i zdecydował o umieszczeniu dziewczyny w pogotowiu opiekuńczym. - To normalna procedura - zaznacza Mariusz Tchórzewski, wiceprezes Sądu Rejonowego w Lublinie.

W sprawę włączyła się prokuratura. - Dostaliśmy z sądu sygnał, że Agata była nakłaniana do przerwania ciąży. Prowadzimy postępowanie sprawdzające - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

A Prokuratura Rejonowa - opierając się na aktach sądowych - wydała zaświadczenie, które Agata z mamą przywiozły do warszawskiego szpitala na Inflancką, gdzie miała być przeprowadzona aborcja. W sobotnim tekście - na podstawie informacji stołecznej policji i Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny - podaliśmy, że w zaświadczeniu było stwierdzenie, iż dziewczyna zaszła w ciążę w wyniku gwałtu. Wczoraj prokuratura to prostowała: - Napisaliśmy, że "zachodzi wysokie prawdopodobieństwo, że ciąża jest wynikiem czynu zabronionego - obcowania płciowego z osobą poniżej 15 lat" - mówi Beata Syk-Jankowska. Zgodnie z prawem takie zaświadczenie dopuszcza aborcję.

Lekarze byli gotowi do zabiegu. Wtedy przyjechał ksiądz z Lublina i kobiety z organizacji pro-life. Lecznica została zasypana e-mailami z prośbą o niewykonywanie zabiegu. Zostały wysłane po apelu, który pojawił się na forum internetowym czasopisma "Fronda".

- Były wśród nich taktowne prośby, ale także groźby typu: "wy komunistyczni mordercy" - opowiada osoba ze szpitala. - To przerażające, ale pojawiły się w nich pełne dane osobowe dziewczynki.

Do aborcji nie doszło. Dyrekcja szpitala jako oficjalny powód podaje przesłane faksem postanowienie sądu rodzinnego o umieszczeniu Agaty w Pogotowiu Opiekuńczym w Lublinie do zakończenia sprawy o pozbawienie matki władzy rodzicielskiej. Według naszych informacji 14-latka często zmienia zdanie - w czwartek w rozmowie z ordynatorem wycofała zgodę na aborcję. Cały czas była w kontakcie telefonicznym z księdzem z Lublina. W czwartek wyszła ze szpitala.

Nasi rozmówcy twierdzą, że w kontakcie z Agatą jest też Hanna Wujkowska, którą minister edukacji Roman Giertych zrobił specjalistką do spraw promocji ochrony życia w szkołach.

Co dalej? - Przeniesienie do pogotowia opiekuńczego nie wyklucza prawa do aborcji - tłumaczy Mariusz Tchórzewski.

Prof. Jan Widacki, prawnik, poseł (Koło Demokratów): - W tym przypadku zaświadczenie z prokuratury było wystarczającą przesłanką do wykonania aborcji. Ciąża była wynikiem czynu zabronionego.

- Jednak obojgu 14-latków nie grozi odpowiedzialność karna na podstawie kodeksu karnego, bo są za młodzi - dodaje dr Barbara Namysłowska-Gabrysiak z UW.

Inaczej rzecz interpretuje Tomasz Krawczyk, przedstawiciel organizacji pro-life, asystent PiS-owskiego wiceministra zdrowia Bolesława Piechy. - Jeśli i dziewczyna, i chłopak są nieletni, nie możemy mówić, że doszło do czynu zabronionego i nie ma podstaw do aborcji.

Krawczyk w sobotę z innymi działaczami na stronie "Frondy" wezwał do mobilizacji w obronie nienarodzonego dziecka. - Dziewczyna jest pod silną presją matki - przekonuje Krawczyk. Wczoraj jego wpisu już nie było.

Działacze pro-life zgłosili sprawę policji w Warszawie. Ta przekazała ją stołecznej prokuraturze.

Dziewczyna i jej matka nie chcą rozmawiać z mediami. Tak samo ksiądz, który się z nią kontaktował.

Przewodniczący SLD Grzegorz Napieralski zadeklarował wczoraj pomoc prawną dla rodziny Agaty. - Księża jeżdżący po Polsce i przekonujący dziewczyny do nieprzerywania ciąży to przekroczenie wszelkich norm - mówił w Lublinie. Powiedział, że po zdobyciu władzy jego ugrupowanie będzie dążyć do wypowiedzenia konkordatu.

Partia Leszka Millera - Polska Lewica - zaapelowała do ministrów Grzegorza Schetyny i Zbigniewa Ćwiąkalskiego o zajęcie się sprawą Agaty.

W Polsce kobieta może dokonać legalnej aborcji, m.in. gdy ciąża jest wynikiem czynu zabronionego, jeśli nie upłynęło więcej niż 12 tygodni od poczęcia. Agata jest w 10. lub 11. tygodniu ciąży.

Imię 14-latki zostało zmienione.

Źródło: Gazeta Wyborcza


1 komentarz:

andrzejxxx pisze...

polska...